Do napisania tego artykułu skłoniła mnie poniższa sytuacja. Klient przyjechał do warsztatu na podłączenie komputera pod samochód bo „wariuje”. Na moje pytanie, co dokładnie się dzieje, odpowiedział, że nie pali mu się jedna żarówka pozycyjna. Oczywiście podjął już próbę naprawy poprzez wymianę żarówki, jednak nie przyniosło to oczekiwanego rezultatu.
Postanowiłem klientowi wytłumaczyć, że podłączenie pod komputer samochodu nie rozwiąże jego problemu, bo jest to na tyle prosty układ, że nawet jeśli moduł zapamięta jakikolwiek kod błędu, to będzie to zapewne „światło pozycyjne takie i takie – usterka w obwodzie prądowym”. Jednak klient pozostał nieugięty w swojej tezie i nadal sądził, że komputer dokładnie powie, co należy zrobić. Dodał jeszcze, że kolejnym problemem, który chciałby zweryfikować testem jest sporadycznie niedziałający parktronik (czujniki parkowania) i przycisk odryglowania w pilocie.
Dla warsztatu takie podłączanie pod komputer to w zasadzie czysty zysk, natomiast dla zwykłego użytkownika pojazdu to wyrzucanie pieniędzy w błoto. Oczywiście, koszty komputera diagnostycznego są duże, ok 3-5 tys zł rocznie za licencję, plus 10-30 tys. za sam sprzęt. Ceny oczywiście zależą od producentów, ale pamiętajmy, że aby świadczyć naprawy wszystkich marek na odpowiednim poziomie, trzeba posiadać parę różnych komputerów.
Klient pomimo tłumaczeń, że szkoda wydawać pieniądze za test komputerowy, że lepiej auto pozostawić do diagnozy w warsztacie i ewentualnej naprawy, nie zmienił zdania.
Sporządziliśmy więc zlecenie z punktem "test komputerowy na życzenie klienta", wyszliśmy do samochodu, podłączyłem się pod gniazdo OBD, szybki przegląd waszystkich sterowników w pojeździe i mamy wyniki. W module odpowiedzialnym za kontrolę świateł pojawił się błąd „światło pozycyjne lewe tył – usterka w obwodzie prądowym”, który po skasowaniu pojawiał się ponownie, więc ustarka statyczna, w parktroniku 0 błędów i podczas testu działał bez zarzutu, a w module odpowiedzialnym za centralny zamek nic o problemach z zamykaniem czy otwieraniem.
W takich momentach sytuacja zawsze robi się napięta. Klient musi zrozumieć, że podłączenie samochodu pod komputer nic nie dało, oprócz zubożenia portfela oraz, dla niektórych najgorsze, przyznania się wewnętrznie, że ktoś inny miał rację. Często pojawiają się nerwowe pytania w stylu „to co on ma teraz wymienić?”, „to dlaczego mi to nie działa?” czy "to skąd Wy wiecie co należy naprawić?" itp. Niektórzy czasami tworzą specjalną atmosferę teleturnieju w stylu „To jak Pan tyle wie, to mam pytanie za sto punktów, co ja teraz mam wymienić?”.
W zasadzie na te pytania nikt nie zna odpowiedzi. Komputer nie potrafi zdefiniować dokładnie dlaczego przez rezystor pomiarowy w module nie przepływa odpowiedni prąd, wie tylko, że nie przepływa, dlatego sygnalizuje błąd. Resztę pracy wykonać musi elektryk, aby sprawdzić czy to wina:
- uszkodzonej żarówki-
- uszkodzonej wiązki przewodów
- uszkodzonego bezpiecznika
- uszkodzonego modułu komfortu, świateł
- uszkodzonego złącza
- uszkodzonego przełącznika
- braku odpowiedniego minusa tzw. masy
Podobnie sprawa wygląda z robieniem testów komputerowych dla klientów, którym pojawia się na liczniku kontrolka ABSu. Często klient argumentuje potrzebę takiej usługi, że "*chce podłączyć komputer, bo nie wiem, który czujnik wymienić". Nie raz mieliśmy nieprzyjemny telefon, że mamy słaby komputer diagnostyczny, bo na teście wyszedł błąd np. czujnika prędkości prawy przód, którego Pan sobie wymienił, a kontrolka nadal się pali. Tutaj też sprawa wygląda podobnie. Komputer nie potrafi ocenić, gdzie nastąpiła przerwa w obwodzie. Moduł wie jedynie, że nie otrzymał odpowiedniej informacji zwrotnej z czujnika, więc zapala lampkę ABS i zapisuje w swojej pamięci odpowiedni błąd. Reszta pomiarów pozostaje w rękach specjalisty, który musi wykonać parę pomiarów, aby jednoznacznie wskazać przyczynę.
Nawet jeśli zapisany błąd w module jednoznacznie wskazuje usterkę, np. w sterowniku silnika pojawia się błąd P0606 - błąd wewnątrzny sterownika - wymień moduł, to wcale nie oznacza, że winny jest moduł. Z doświadczenia mogę napisać, że często problem leży gdzie indziej, np. w zbyt niskim zasilaniu podczas rozruchu, zakłóceniu z obwodów cewek napięciowych na potencjometrze przepustnicy itp.
Z podłączeniem komputera pod samochód, jest jak z wynikiem badania krwi u człowieka. Niby dostajemy konkretne wyniki, ale zwykły człowiek nie dowie się z nich, na co jest chory i jak się wyleczyć. Dopiero lekarz wykonując dodatkowe badania będzie potrafił jednoznacznie stwierdzić chorobę, jej źródło i ostatecznie przedstawić sposób leczenia. Zwykły człowiek, tak jak może próbować samemu naprawiać samochód, tak może próbować sam się leczyć. Wiele osób uważa, że jeśli sam źle zdiagnozuje usterkę w aucie, to jedynie wyda niepotrzebnie pieniądze, a przy własnym zdrowiu konsekwencje mogą sięgać dużo dalej, dlatego samochód naprawia na własną rękę, a leczy się u lekarza. Trzeba jednak pamiętać, że wiele podzespołów w pojazdach wpływa bezpośrednio na bezpieczeństwo nie tylko kierowcy, ale również pasażerów, więc w razie błędu, konsekwencje mogą być znacznie poważniejsze, niż zaszkodzenie tylko swojemu zdrowiu